Wczoraj spotkałyśmy
się na ul. Kołłątaja , by pojechać stamtąd
na zbiórkę , która miała odbyć się w domu naszej zastępowej Uli – na
Skolwinie .W trakcie jazdy , w szumie rozmów , śmiechów
i wśród odgłosu automatu autobusowego tworzyłyśmy plan gry na obóz .
Jednak Feniks nie
jest normalnym zastępem i żadna z
naszych rozmów nigdy nie obejdzie się bez zmieniania tematu , śmiechu i
wzajemnego uspakajania się z głupawki .
Bo czym byłby nas zastęp bez takich sytuacji.W dobrym towarzystwie droga się nie dłuży ,
więc nasza czterdziestominutowa przejażdżka minęła zaskakująco szybko .Wyszłyśmy z autobusu i skierowałyśmy się w
stronę domu Państwa Stawarzów . Tuż za
furtką serdecznie przywitała nas babcia
Uli :D.
Na górze zastałyśmy mamę naszej zastępowej
i Tesię – naszą przyboczną . Harcerki jak to harcerki pierwsze co robią to jedzą :) Poczęstowano nas pysznym obiadem oraz równie dobrym ciastem . Ula zaprowadziła nas do swojego pokoju . Nie ma nic tak wygodnego jak
podłoga , na której oczywiście siedziałyśmy zajadając czekoladę ,
truskawki i ciastka . W między czasie
realizowałyśmy cel zbiórki , którym było
ustalenie czego konkretnie oczekujemy gdy jesteśmy w tym zastępie . Następnie
poszłyśmy do kuchni i tam robiłyśmy świeczkę zastępu , w której
zatopiłyśmy popiół z kartek , na których zapisałyśmy nasz marzenia Przeniosłyśmy się znów do pokoju , porozmawiałyśmy o obrzędowości i o czymś
o czym tutaj nie napiszę , gdyż jest to owiane tajemnicą ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz